Neon Side Story

Jak wiecie, Galeria Neonów w podwórku przy Ruskiej 46 lada chwila skończy rok, powiększając się przy tym o kolejną część ekspozycji. Ale to nie koniec powodów do świętowania, bo… w tym roku Neon Side Wrocław obchodzi okrągłe, 10 urodziny. 🙂 W 2005 r. Tomek Kosmalski kupił swój pierwszy neon – przeznaczony na złom świetlny szyld sklepu cukierniczego z ul. Nowowiejskiej. A potem ruszyła lawina…

cukierniczy
Neon sklepu cukierniczego przy ul. Nowowiejskiej. Pierwszy w kolekcji Neon Side. Fot. archiwum Neon Side

Jak się zaczęło Neon Side Story?

Przeczytajcie fragment wspomnień, które w całości znajdą się w publikacji towarzyszącej rozbudowie galerii.

Od nudnych wykładów bardziej fascynująca była bezcelowa jazda po mieście. Skręcałem kiedyś z Prusa w Nowowiejską i rzuciło mi się w oczy, że na rogu wisi tylko neon Radio, obok nie ma już Cukierniczego. Słuchałem wtedy w samochodzie Muńka. Nagle zdałem sobie sprawę, że we Wrocławiu neony już mnie nie oślepiają… Ten Muniek z „na samym dnie” ciągnął się potem za Neon Side latami. T.Love był przywoływany przy każdej okazji, ale tak to się rzeczywiście zaczęło.

Wszedłem do sklepu. Okazało się, że neon zdemontowali dzień wcześniej. Jeszcze był, czekał na wywiezienie do skupu złomu. Znalazłem bankomat i kupiłem napis za równą stówę. Następnego dnia na zajęciach opowiedziałem o tym kumplom z ławki. Zaskoczyła mnie ich reakcja. Tak się rozmarzyli, wspominając, gdzie i jaki neon świecił we Wrocławiu, że wykładowca wyrzucił nas z zajęć za przeszkadzanie. Był rok 2005.

Wszyscy znajomi, którym mówiłem o tym zakupie, rozczulali się. Namówiłem więc swoich ówczesnych kompanów, Natalię Zientek, Stańdę i Burego, żeby odtworzyć w głowach mapę wrocławskich neonów. Mieliśmy wtedy po dwadzieścia kilka lat, dużo czasu spędzaliśmy, szwendając się bez celu po Wrocławiu, głównie nocami. Zwiedzaliśmy pętle tramwajowe, bocznice kolejowe, nieczynne baseny, stawy przeciwpożarowe. Ten Wrocław, który jest dzisiaj, wtedy, na początku lat 2000, dopiero się rodził. Na naszych oczach zmieniał się Rynek, Świdnicka, budowały się galerie handlowe. Miasto rozkwitało, ale przy okazji przepadało na zawsze wiele symboli, które tkwiły nam głęboko w głowach. Dziadkowie Burego często wyjeżdżali, zostawiając mu wolne mieszkanie na pl. Konstytucji. Znaleźliśmy w nim kiedyś trójwymiarowe pocztówki Wrocławia z dworcem i okolicami. Którejś nocy wyszliśmy z nimi na spacer po Piłsudskiego. Pocztówki pokazywały niby to samo, a jednak zupełnie inne miasto. Neon „Dobry wieczór we Wrocławiu” wciąż wisiał, ale nie świecił. Innych albo już nie było, albo właśnie odpadały z nich kolejne litery. Nie mogliśmy zrozumieć, dlaczego coś, co robi tak niesamowite wrażenie, jest lawinowo likwidowane.”

Tomek Kosmalski, Neon Side Story.